Wyjazd do Graz na oczekiwany cud narodzin.

                                                 Wyjazd do Graz na cud urodzin       
                                 
Świętowanie naszej rocznicy 

Piękny pałacyki miasta Graz

Botaniczny Ogród 

                                        Wyjazd do Graz na oczekiwany cud narodzin
Jedna z moich ukochanych wnuczek

Park w Graz gdzie codziennie biegałem rano i wieczorem

                           WYJAZD DO GRAZ NA OCZEKIWANY CUD NARODZIN

Drodzy czytelnicy wyjechaliśmy do pięknego miasta Graz w konkretnym celu.Ukochana córeczka zdecydowała zrobić kolejną przyjemność i podarować nam gwiazdeczkę.Wobec tego na czas porodu mieliśmy za zadanie zająć się domem i kochającymi wnuczkami.
Graz, to miasto w Austrii.Nasza podróż z Królewskiego miasta Krakowa zaczęła się dosyć pechowo. Przyjechaliśmy na dworzec autobusowy godzinę przed odjazdem .Mieliśmy dwie walizki, dwa plecaki pełny prowiantu i prezentów dla ukochanej rodziny. Niestety na dworcu kwadrans przed odjazdem wielkie zamieszanie.Niema naszego autobusu i brak jakiej informacji kiedy się on pojawi. Jesteśmy bardzo zdeterminowani i zadręczamy zapytaniami pracowników informacji, którzy tak samo jak i my nic nie wiedzą.Nagle zajechał marketingowo reklamowany autobus innego przewoźnika OSKAR zamiast zaplanowanego na naszą podróż FLIX-BUS. Na nasze delikatne zapytanie poważny kierowca powiedział siadajcie, bo odjeżdżamy. Przed wsiadaniem kierowca surowo nas zapytał o paszporty, bo w związku z Forum ekologicznym będą kontrole na granicy. W autobusie się okazało, ze nie możemy zająć miejsc wyznaczonych na biletach, bo trzeba dodatkowo dopłacić. Okazało się ze polowa miejsc jest zarezerwowana dla innych pasażerów. Skorzystaliśmy z innych wolnych miejsc. Dojechaliśmy bez kontroli granicznych do Ostrawy, gdzie dosiedli głośno mówiący mocno zbudowani faceci  ze wschodnim akcentem, którzy zajęli resztę miejsc w autobusie. Zajadając kanapki oni po bratersku dzielili się wszystkim.Po spożyciu podróżnej kolacji oni ułożyli się do głębokiego snu, smacznie pochrapując. Tak dojechaliśmy do Brna, gdzie mieliśmy przesiadkę na autobus do Graz. W Brnie mieliśmy dwie godziny czasu do następnego autobusu. Czekaliśmy na malutkim peronie, koło hotelu GRANT. Za pól godziny do nas  dołączyła się grupa dziewcząt, które się porozumiewały na migi i radosne uśmiechy. Dzięki ich radosnym zachowaniem,czas przeleciał nam bardzo szybko. Nagle peron się ożywił bo pojawiła się spora grupa ludzi i nasz autobus do Graz.Dalszy ciąg podróży opowiemy Wam drodzy czytelnicy już jutro. Witam wszystkich serdecznie ponownie. Dzisiaj mam bojowy nastrój do dalszego pisania opowieści o bajecznym europejskim mieście  Graz, którego nazwa  pochodzi od czeskiego Grad. Autobus, który nagle się pokazał miał firmowy znak FLIX-BUS i informacje, że kierunek Chorwacja przez Graz. Powiedziałem kierowcy po niemiecku, ze mamy dwa bilety do Graz. Kierowca, który był firmowo ubrany  pstryknął  w internecie i zaprosił do pojazdu. W salonie autobusu było ciepło i my spokojnie spali do Wiednia. W Wiedniu mieliśmy następnych pasażerów i wyjechali w stronie Graz, który planowo miał być za dwie godziny. Równo za dwie godziny nasz autobus dojechał do Dworca kolejowego w Graz, pomimo ogromnej mgły, która towarzyszyła nam podczas podróży. Na spotkanie na dworcu czekał na nas mój zięć Serż. Po czułym rodzinnym powitaniu wsiedliśmy do tramwaju nr 1 kierunek Mariatros i  dojechali do Schubertstrasse. Na miejscu byliśmy o 6 rano. W domu oczekiwały na nas trzy Damy, moja córka Julia i dwie wnuczki Vasilisse i Charlotte. Powiemy Wam z ręką na sercu, że planowaliśmy przywiezione prezenty, które zajmowały całą walizkę podzielić na dwie części, ale nam,to się nie udało, bo ukochane wnuczki zdecydowały podzielić od razu i po bratersku na korzyść sprytniejszej, a nam zostawało tylko się śmiać. Patrzyliśmy z uśmiechem i zadowoleniem, że Świąteczny podział jest ukończony. Po kawie i przywitaniach poszliśmy na spacer do parku, choć padał deszcz. Park się znajduję po przeciwnej stronie ulicy. Dosyć duży park zauroczył nas od pierwszego spojrzenia. W parku mimo brzydkiej pogody było dużo ludzi młodych i starszych, którzy biegali lub spacerowali z psami. W parku zauważyliśmy urokliwe jeziorko z dużą ilością dzikich kaczek oraz złotych rybek. Wzmocnieni świeżym powietrzem wróciliśmy do domu. Żegnamy do jutra.Bardzo dziękujemy wszystkim za piękne opinie i komplementy, to dodaję nam motywacje do pisania następnych ciekawych rzeczy o perle Austrii i Europy miasto Graz, które w 2003 r.zostało nominowane jako miasto Roku w Europie. Do Graz przyjechaliśmy w konkretnej sprawie, bo 10 grudnia lekarze obiecali, ze na świcie się pojawi nowa księżniczka, moja kolejna  wnuczka. Obiecaliśmy córce, ze na czas porodu i zaraz po nim zaopiekujemy się domem i starszymi dziećmi w wieku 4 i 2 latka. W związku z powyższym zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się do przyjemnych obowiązków. Pierwsze życzenie do spełnienia to ruskie pierogi. Dla nas, to było nie tylko lepienie pierogów, a genialny pomysł na wspólną zabawę oraz zajęcie czasu dla dzieci. Wielką radość sprawiło dzieciom wałkowanie ciasta i lepienie pirogów. Dziewczynki mocno konkurowały w robieniu pirogów, z tego powodu wielki stół, podłoga i my wszyscy byliśmy upiększeni mąką.  Z mojego dzieciństwa pamiętam jak lubiłem pomagać w takich zajęciach w kuchni Matce .Dla tego dzisiaj umiem i lubię gotować i piec. Za to mam wielkie uznanie i szacunek od mojej ukochanej kobiety. Pierogi wyszły wyśmienite. W nagrodę do kolacji Serż podał dobre austriackie czerwone wytrawne wino. Po kolacji dzieci poszły spać, a my poszliśmy na krótki spacer do naszego ulubionego parku. Po powrocie mieliśmy bojowy nastrój na  dalsze świętowanie  przyjazdu do Graz. W związku z tym, ze następny dzień, to sobota i mamy dzień wolny od obowiązków zaplanowaliśmy zwiedzanie miasta. Aby więcej zobaczyć zdecydowaliśmy się iść na piechotę. A dla gwarancji aby nie pobłądzić szliśmy wzdłuż linii tramwajowej. Był słoneczny piękny dzień i podziwialiśmy piękne i kolorowe domy w kształcie pałacyków w germańskim stylu. Tak doszliśmy do niewielkiego parku, gdzie był pomnik Franciszka Józefa i zaczęliśmy pierwszą sesję zdjęciową. Idąc dalej natrafiliśmy na szyld nad wystawą w języku polskim. Był to nadpis" Pierogi polskie". Z euforii i ciekawości weszliśmy do środka, gdzie okazało się, że spotkaliśmy  prawdziwych Polaków. Niestety nie skorzystaliśmy z okazji bo ceny ich pierogów okazały się dla nas Polskich emerytów na wagę złota i my grzecznie pożegnaliśmy się obiecując, ze kiedyś skorzystamy z przyjemności. Poszliśmy dalej i napotkaliśmy ciekawy sklep pod nazwą Klara pod patronatem czerwonego krzyża. Zobaczyliśmy piękną wystawę firmowych rzeczy po przyzwoitych dla nas cenach. Poczuliśmy wielką euforie i adrenalinę i weszliśmy do sklepu. pełnego firmowych różnorodnych rzeczy. Ja byłem bardzo spokojny, co nie mogę powiedzieć o ukochanej, która zauważyła czerwony kapelusz, który był marzeniem jej życia. Ja zdecydowany znając jej temperament do zakupów dałem znak, ze mamy czas na zastanowienie. Ukochana kobieta bez uśmiechu i buziaka demonstracyjnie wyszła ze sklepu. Po drodze w stronę centrum ja miłosnym teatralnym głosem, ze panuję nad sytuacją i czerwony modny kapelusz otrzyma w prezencie, bo na dzisiaj my mamy zadanie zwiedzić  wszystkie atrakcje turystyczne Graz. O czym drodzy czytelnicy opowiemy wam następnym razem. Jutro niedziela i mamy kolejny wolny dzień na zwiedzanie. Równo o 6 rano w niedziele  już byłem w kuchni i robiłem przygotowania do śniadania dla całej rodziny. Dla dzieciaków zaparzyłem owsiankę, ukochanym pyszną kawę, a dla menów kasza gryczaną. Przykryłem wszystko i poszedłem na spacerek do parku. W parku na mnie czekały piękny kaczki i złote rybki, które spełniły wszystkie moje czarodziejskie marzenia o Wielkiej Miłości i zwiedzania wszystkich cudów miasta Graz.W parku pachniało  aromatem choinek i zimy to dodało mi sił na mocne bieganie,zrobiłem 3 okrążenia jeziora i smakując zdrowy duch ciała wróciłem do moich pięknych ukochanych małych i dużych Dam. Wszedłem do domu i wesoło krzyknąłem auschtein "pobudka".Moje Damy ziewały i słodko się przeciągały, a kawy po austriacku nie odmówiły.Mój zięć Sergej nie zwracał uwagi na poranne zamieszanie i odsypiał trudy całego tygodnia.W związku z tym,że dzisiaj niedziela mieliśmy wolny dzień od obowiązków.Więc postanowiliśmy ruszyć na zwiedzanie pięknego Europejskiego miasta. Moja ukochana delektowała się kawą,a ja kreatywnie zająłem się przygotowaniem prowiantu na mocną wycieczkę. Zdecydowaliśmy do centrum miasta iść na piechotę naszą ulubioną ul. wielkiego kompozytora klasycznej muzyki F. Szuberta.Po drodze po prawej stronie tej ulicy jest ogromny przepiękny Ogród Botaniczny. Byliśmy zdziwieni ciekawą nowoczesną architekturą szklarni w których się znajdowały różne egzotyczne rośliny ze wszystkich zakątków świata.Rośliny znajdowały się zarówno w pawilonach jak i na zewnątrz. Sporo  czasu zajęło nam oglądanie tych cudów przyrody. Stamtąd pojechaliśmy tramwajem numer 1 w stronę starego miasta. Po drodze zauważyliśmy dużą budowlę była to Wieża Zegarowa .Dowiedzieliśmy się że została tu przeniesiona przy okazji przebudowania wzgórza zamkowego Scolossberg. Następnie zwiedzaliśmy stare miasto,które jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.Jest pełne zabytkowej architektury. Najważniejsze to Hauptplatz,na głównym placu, na lewym brzegu rzeki Mur, z piękną rzeźbą arcyksięcia Johanna (1782-1859), który zrobił wiele. aby sprowadzić przemysł do regionu i poprawić komunikację oraz handel.Należy również zwrócić uwagę na Ratusz z atrakcyjną arkadową i zdobioną stiukami elewacją. Na zachód od Rynku znajduje się gotycki Kościół Franciszkanów. Inne atrakcje Starego Miasta to miedzy innymi: Muzeum Miejskie, Muzeum Theriak Mohrena Apotheke dedykowane starym praktykom farmaceutycznym oraz Muzeum Roberta Stolza słynnego austrijackiego kompozytora urodzonego tutaj w 1880 r.Na końcu zwiedzania centrum przeszliśmy po deptaku Herrengasse, przy którym jest wiele pięknych starych rezydencji, w tym Malowany Dom z freskami z 1742 roku. Na Herrengasse znajduje się największa zbrojownia historyczna świata, jej stałe kolekcje obejmują 13400 broni i akcesoriów, z czego 4259 to pistolety, a także ponad dwa tysiąca ostrzy broni- mieczy i szabel. W kolekcji artylerii znajdują się bronie siatkowe, moździerze, armaty,sokoła i ich akcesoria. Najbardziej imponująca jest ekspozycja zbroi.Wśród 3844 pozycji jest końska zbroja z około 1510 roku. Byliśmy zmęczeni mnóstwem wrażeń i postanowiliśmy wracać do domu, z mojej strony to był chwyt dyplomatyczny bo miałem do wykonania sekretną misję.Wracając weszliśmy do znanego nam już sklepu z nazwą Klara. Nasz wypatrzony wcześniej kapelusz leżał i czekał na na nas.Ten piękny czerwony kapelusz,to obiecany  prezent dla ukochanej,która bardzo tą niespodzianką była zachwycona i bardzo się rozczuliła do łez na mój dżentelmeński gest. Szczęśliwi i uradowani dotarliśmy z nowym kapeluszem do domu,gdzie na nas oczekiwała wielka niespodzianka. Córka z mężem i ukochanymi wnuczkami przygotowali dla nas uroczystą kolacje z okazji naszej rocznicy poznania. Dostaliśmy kwiaty,prezenty oraz dużą kopertę z życzeniami i laurkami oraz z wkładem gotówkowym. Radości nie był końca piliśmy szampana i dziękowali wszystkim za niespodziankę. Po imprezie i wyczerpującym dniu poszliśmy spać bo jutro czekał na nas kolejny dzień obowiązków i przyjemności.Jednak nie dane było nam długo spać bo w nocy zaczęła się akcja porodowa. Serż obudził nas i powiedział, że on z żoną jadą do szpitala,a my zostajemy z przebudzonymi i przestraszonymi wnuczkami. Dzieci nie mogły zrozumieć dlaczego mamusia i tatuś wychodzą w nocy bez nich. Ja im powiedziałem spokojnie, że  wszystko wam powiem. Mamusia i Tatuś poszli do bociana, który obiecał wam siostrzyczkę. A my wszyscy czekamy grzecznie w domu na ich powrót, a wy moje ukochane jak bardzo chcecie  żeby szybko wrócili to musicie szybko iść spać.Bajka zadziałała i wnuczki zasnęły na naszych rękach. My też padliśmy ze zmęczenia.Nad ranem nas ponownie obudzono bo przyszedł Serż z radosną nowiną, że mamy kolejną Gwiazdę,która będzie miała na imię Fiona. Cud się stał zostałem kolejny raz dziadkiem. Na następny dzień nasza ukochana córeczka szczęśliwie wróciła do domu razem  z małym cudem natury o imieniu  Fiona. Cały dzień byliśmy zajęci przygotowaniem uroczystej kolacji na cześć nowego członka rodziny.Wieczorem po złożeniu gratulacji rodzicom oraz podarowaniem malutkiej Fionie prezentu w postaci złotego pierścionka z wygrawerowanymi inicjałami przystąpiliśmy do świętowania. Nasza wielka misja została wykonana więc zaczęliśmy się szykować do odjazdu. Na następny dzień rano mieliśmy bilety na pociąg do Krakowa z przesiadką w Brnie.Wieczorem po świątecznej uczcie pożegnaliśmy się z malutką Fioną,Charlotte i najstarszą Vasilisse. Noc była bardzo krótka bo pociąg mieliśmy na 6.30, rano się obudziliśmy o 4.30, i po śniadaniu wyjechaliśmy na Dworzec Kolejowy. Serż odprowadził nas na dworzec gdzie wsiedliśmy do komfortowego austriackiego pociągu. Pożegnaliśmy się z Serzem i pociąg ruszył w podróż do Krakowa.Po drodze mieliśmy w Brnie przesiadkę na nasz pociąg, który na nas czekał.W naszym wagonie było tylko kilka osób i mieliśmy okazje spokojnie zjeść produkty austriackie. Po 3 i pół godzinie podróży dojechaliśmy do ukochanego Krakowa. Tutaj nasza piękna opowieść o urokliwym Graz oraz o cudzie narodzin   dobiegła końca.Zapraszamy Państwa do czytania naszej pięknej opowieści.Czekamy na Wasze opinie.








                                                                                  































Komentarze

  1. Bardzo mi się podoba Twoja historia. Czekam na rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że będzie równie ciekawy. Miłego dnia i pozdrowienia z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za resztę opowiadania. Czytało się bardzo przyjemnie. Podoba mi się też nowy tytuł. Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej weny przy pisaniu kolejnych opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuje za piękny komentarz.Pozdrawiam Panią serdecznie i zapraszam do czytania moich następnych blogów.Good Night.Kisss for You.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz